czyt. Verdę
Każdego dnia przychodzi nieproszona do mnie
Znajoma buntowniczka i przerywa sen
Do boju stają wtedy myśli niespokojne
I jak kiedyś prosty żołnierz mam swoje Verdun
Gdy księżyc na wojenne znów wyrusza łowy
Wśród nocnej kanonady okopów długi cień
Tak chciałbym twoje serce atakiem nagłym zdobyć
Lecz bronisz go zawzięcie tak jak swego Verdun
Niejeden złożył głowę gdzieś w bezimiennym dole
Nie dojrzawszy jutra w ostatnią zagrał grę
Od wieków ulubioną śmiertelną gramy rolę
By w trakcie nagle polec jak kiedyś pod Verdun
Tak dzieje się światowa totalna wojna serc
Raz twoja kula kogoś raz czyjaś zrani Cię
Sanitariuszki rąk – nadziei gdzieś próżno w sinej mgle
Szukamy rozpaczliwie jak ranni pod Verdun
Gdy świt się w końcu zbudzi znów zacznie się od nowa
Odwieczna międzyludzka totalna wojna serc
Nie pierwsza nie ostatnia prywatna choć światowa
By zdobyć lub obronić czyjeś serce jak Verdun
15.05.2018