Bieługa

Do napisania tego tekstu w stylu błatnej, wysockiej pieśni zainspirowała mnie historia pewnego rosyjskiego kierowcy, którą zasłyszałem od jego ziomków podczas podróży po Majorce w 2011 roku (sic!). Miał ten kierowca rzekomo podstępem pokonać „mistrza ręki” Swołodina. Przy mikrych rozmiarach własnych, kładąc tamtego na rękę, „wygrał” towarzystwo swojej przyszłej żony i sporą sumę pieniędzy. Stracił jednak w tzw. szybkim rewanżu prawie wszystkie zęby, które jego rywal wstawił sobie później jako trofeum.

Bieługa

Gdzie leje się wódka tam leje się krew
Spadają głowy jak gwiazdy
A Sasza Swołodin – salonów lew
Na rękę siłuje się z każdym

Na czystą Bieługę i wdzięk pięknych pań
Mocnych jak zawsze brakuje
A Saszka – bezzębny cholerny drań
Wygrywa choć ciągle tankuje

U boku z Walą – królową lokalu
Każdego z łatwością rozbija o blat
Choć pije na umór już od godzin paru
Nim krzyknąć zdołają – „Dawaj!”

Już płacze marynarz i przeklina luj
Wojak się z flaszką zatoczył pod zlew
Gdy każdego Saszka – potężny zbój
Kładzie na stół tak jak chce

Przejazdem wszedłem w speluny gwar
Odpocząć od ryku silnika
Wśród dymu i mocno ściśniętych par
Szukam wolnego stolika

„Wot tego gieroja dajcie mi tu”!
Wtem głos mnie dochodzi z oddali
I tak w try miga ląduję za stół
Przed Saszką przy pięknej Wali

„Jak mnie położysz – masz forsę i ją
Jak nie to oddasz mi zęby”
Sasza jak walec rękę swą zgiął
I stakan przechylił do gęby

Wkoło przycichło i każdy na sali
Czeka czy przyjmę wyzwanie
Spojrzałem więc w oczy tej pięknej Wali
I… będę się bił o Walę!

W łapsko tamtego wpada mi dłoń
Już czuję ten uścisk stalowy
Lecz zanim w wysiłku zmarszczy się skroń
Krzyknąłem głośno: ”Za zdrowie!”

Saszka zawołał barmana z Bieługą
Stuknął się ze mną i siadł
No a ja w tym czasie mówię: „Na drugą”!
I w głowie już mam pewien plan

Pijemy pomimo że było mnie pół
A tam skąd pochodzę jest prohibicja
Jednak potrafię wypić za dwóch
Bo grunt to rodzinna tradycja

Wypiwszy Bieługi dwa razy po sztof
Rozpinam koszulę bo gorąc mnie pali
I widzę jak tamten zaczyna się trząść
I czuję rozgrzaną dłoń Wali

Nabrałem powietrza ścisnąłem go wpół
I czekam aż krzykną: „Dawaj”
Lecz Sasza nagle zakrzyknął: „Czekaj”
I cały się głośno zwalił pod stół

Wiwatów nie szczędził mi w knajpie nikt
Już forsę i Walę przy boku swym mam
I chwiejnym krokiem idę do drzwi
Wtem łapie mnie ktoś za kark

I cisza…

„Och życie ty piękne czemu ty trwasz
Tak krótko i czemu smutną masz twarz
Kobieto kochana czemuż ty sama
Zostaniesz w pościeli nierozebrana…”

Na czystą wódkę i wdzięk pięknych dam
Mocnych jak zawsze brakuje
Wiem to bo jedną przy sobie mam
A zębów – i tak nie żałuję

28.12.2019